
Dlaczego boimy się szerszeni bardziej niż pszczół?
Na sam dźwięk słowa „szerszeń” wielu z nas odruchowo się wzdryga. W naszej podświadomości zakorzeniło się przekonanie, że te owady są wyjątkowo niebezpieczne, mimo że niewielu z nas miało rzeczywiście (i niestety) wątpliwą przyjemność doświadczyć ich użądlenia.
Strach ten prawdopodobnie wynika z faktu, że szerszenie – w porównaniu do innych owadów – są znacznie większe (osiągają nawet 3,5 cm długości) i wydają charakterystyczny, głośny dźwięk, przypominający brzęczenie małego drona.
W przeciwieństwie do pszczół, szerszenie nie zostawiają żądła w ciele ofiary, dzięki czemu mogą użądlić wielokrotnie. Obawy przed nimi potęgują dodatkowo medialne przekazy – filmy dokumentalne i sensacyjne reportaże, które często przedstawiają szerszenie jako bezlitosnych morderców, czyhających na życie człowieka.
Wyobraź sobie: wchodzisz do ogrodu, a nad twoją głową zawisa owad wielkości palca wskazującego. Jego ciało błyszczy jak wypolerowany metal, oczy – zimne i nieruchome – wyglądają niczym z koszmaru. A dźwięk? Przypomina ryk miniaturowego helikoptera.
To nie fikcja. To Vespa crabro, szerszeń europejski – imponujący kuzyn jeszcze bardziej przerażającego szerszenia azjatyckiego.

Pszczoła w swoim gruczole jadowym posiada około 70 µg jadu, podczas gdy szerszeń – aż 400 µg. To oznacza, że szerszeń dysponuje niemal pięciokrotnie większym zapasem toksyny niż pszczoła! Co więcej, szerszeń może użądlić wielokrotnie, podczas gdy pszczoła traci żądło po pierwszym ataku.
Mimo to, jak już wcześniej wspomnieliśmy, szerszeń nie zostawia swojego żądła po użądleniu, dzięki czemu może żądlić wielokrotnie. To jednak oznacza, że za każdym razem wstrzykuje tylko część swojego zapasu jadu, a nie całą jego objętość – pełna dawka pozostaje więc rozłożona na kilka użądleń.
Pisząc ten artykuł, przypomniała mi się sytuacja z czasów młodości. Jako nastolatkowie z bratem mieliśmy pokoje na poddaszu naszego rodzinnego domu. W każdym z nich znajdowały się okna dachowe, które latem były zbawienne – pomagały szybko ochłodzić nagrzane pomieszczenia.
Pewnej nocy mój brat zasnął przy otwartym oknie. Obudził mnie nagle jego krzyk. Okazało się, że do pokoju wleciał szerszeń, który… ugryzł go w plecy żuwaczkami! Na szczęście nie użył żądła – choć to był raczej przypadek niż celowe zaniechanie.
Tak, to prawda: szerszenie nie tylko żądlą – potrafią też boleśnie ugryźć. Ich żuwaczki są na tyle silne, że bez trudu rozrywają inne owady, a skóra człowieka nie stanowi dla nich dużej przeszkody.
Skład jadu szerszenia zawiera m.in. acetylocholinę, histaminę oraz mastoparan – związki wywołujące ból, obrzęk i intensywną reakcję zapalną. To właśnie one odpowiadają za pieczenie, zaczerwienienie i obrzęk w miejscu użądlenia.
Dla zdrowej osoby pojedyncze użądlenie szerszenia nie stanowi większego zagrożenia – choć bywa bardzo bolesne. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy mamy uczulenie na jad owadów błonkoskrzydłych.
W skrajnych przypadkach może dojść do silnej reakcji alergicznej, zwanej wstrząsem anafilaktycznym, który bez natychmiastowej pomocy medycznej może prowadzić nawet do śmierci.
Pszczoły kontra szerszenie – nierówna walka
Pszczoły japońskie wykształciły niezwykłą taktykę obronną przed rodzimymi szerszeniami, znaną jako „kula cieplna”. Gdy wykryją intruza w pobliżu ula, nie atakują od razu. Czekają na właściwy moment.
W chwili ataku dziesiątki pszczół rzucają się na szerszenia, formując wokół niego gęstą, pulsującą kulę. Całkowicie go otaczają, uniemożliwiając ucieczkę.
Następnie zaczynają intensywnie wibrować skrzydłami i ciałem, podnosząc temperaturę wewnątrz tej „pułapki” do około 46°C (114,8°F). To śmiertelna pułapka: szerszeń umiera już przy temperaturze powyżej 44°C, podczas gdy pszczoły są w stanie wytrzymać nawet 48°C.
To właśnie ta różnica w tolerancji cieplnej stanowi ich kluczową przewagę – broń biologiczna bez kropli jadu.
Niestety, jak już wspomniano, taktyka „kuli cieplnej” to specjalność pszczół azjatyckich (Apis cerana). Europejskie pszczoły miodne (Apis mellifera) nie wykształciły takiej zdolności, przez co są znacznie bardziej bezbronne w konfrontacji z szerszeniami.
Zamiast działać ofensywnie, nasze pszczoły podejmują próbę obrony w postaci tzw. „żywej ściany” przy wlocie do ula. Tworzą barierę z własnych ciał, starając się uniemożliwić intruzowi wejście do środka. Niestety, w starciu z agresywnym i znacznie większym szerszeniem to działanie okazuje się najczęściej nieskuteczne.
Szerszenie nie atakują pszczół dla przyjemności. Zatem… po co to robią?
Odpowiedź jest zaskakująco prosta i – co ciekawe – bardzo krótka: chodzi o jedzenie.
Każdy atak szerszenia na ul wynika z czystego biologicznego instynktu przetrwania – potrzeby zdobycia pożywienia zarówno dla siebie, jak i dla swojej kolonii.
Dorosły szerszeń żywi się głównie nektarem, sokami owoców i innymi źródłami cukrów. Jednak jego larwy mają zupełnie inne potrzeby – do rozwoju potrzebują białka.
Dlatego właśnie pszczoły — a szczególnie ich larwy — stają się celem. Nie z nienawiści. Nie z okrucieństwa. Z potrzeby przetrwania.
W żadnym wypadku nie próbuję tutaj bronić szerszeni. Widok setek martwych pszczół to dla każdego pszczelarza druzgocące doświadczenie. W końcu nasze pszczoły traktujemy często jak własne dzieci – dbamy o nie, karmimy, leczymy. Poświęcamy im czas, serce i uwagę. Dlatego moment, w którym znajdujemy je martwe pod ulem, jest głęboko poruszający i zwyczajnie smutny.
Co może zrobić pszczelarz?
Niestety, możliwości pszczelarza w przypadku ataku szerszeni na ul są mocno ograniczone.
Często pasieki znajdują się z dala od miejsca zamieszkania, a wielu z nas prowadzi je hobbystycznie, odwiedzając ule jedynie od czasu do czasu.
Właśnie dlatego zniszczenia dokonane przez szerszenie zauważamy dopiero po fakcie, przy okazji rutynowego przeglądu.
Zdziesiątkowana rodzina pszczela, porozrzucane ciała robotnic, pustka w ulu – to scenariusz, z którym niestety wielu pszczelarzy zetknęło się choć raz.
Jeśli jednak zdarzy się cud i uda nam się zauważyć atak szerszeni w trakcie naszej obecności na pasiece, oto kilka kroków, które możemy podjąć:
- Zwężenie wylotów – zmniejszamy wylotek na szerokość jednej pszczoły. Zapobiegnie to dostaniu się szerszeni do gniazda. Musimy jednak pamiętać, że tak zwężony wylotem może być jedynie chwilowo.
- Pułapki na szerszenie – można zastosować specjalne pułapki z feromonami lub słodką przynętą. W drugim wypadku istnieje ryzyko przyciągnięcia samych pszczół. Pułapki nie zawsze są skuteczne
- Naturalne odstraszacze – podobno istnieją naturalne środki takie jak mięta, eukaliptus czy kamfora, które odstraszają szerszenie. Piszę podobno, ponieważ nie wierzę w wysoką skuteczność tych metod
- Lokalizowanie gniazd szerszeni – starajmy się regularnie monitorować sąsiedztwo pasieki w poszukiwaniu gniazd niechcianych gości. W przypadku natknięcia się na gniazdo szerszeni NIE PRÓBUJ DZIAŁAĆ NA WŁASNĄ RĘKĘ! Zgłoś się do specjalistycznych służb.
A czy wy mieliście kiedyś spotkanie z szerszeniem? Podziel się swoimi spostrzeżeniami w komentarzu!